wtorek, 11 lutego 2014

Nordic Walking


Jeszcze nie tak dawno to było dość osobliwe zjawisko na polskich drogach i bezdrożach. Moda. Ludzie pukali się w głowę mijając oryginałów, ekscentryków z charakterystycznymi kijami bez nart. "Szaleńcy" dało się słyszeć. To już przeszłość. Obecnie nordic walking to nie tylko moda, to sposób na życie. Zdrowe życie. Aktywność ta wpływa pozytywnie na kręgosłup korygując jego wady i zmniejszając jego bóle. To znakomita terapia ruchem. To profilaktyka wad postawy i świetna gimnastyka dla seniora. Nieważne czy to Warszawa czy Piaseczno. Moda na nordic walking w pełni :)
http://szkolakregoslupa.pl/nordic_walking

czwartek, 15 sierpnia 2013

Gorzko...


Jacy jesteśmy porcelanowi… nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jacy jesteśmy krusi…  Wydaje się nam, że nasze przekonania, nasza wiara, zasady i doświadczenie czynią nas odpornymi na całe skurwysyństwo i dramaty rozgrywające się na scenie tego najlepszego ze światów… Nic bardziej mylnego. Jesteśmy tylko pyłkiem dryfującym po bezkresie oceanu i nie wiemy, nie mamy wpływu na to gdzie nas rzuci ślepy, bezduszny oceaniczny prąd… Otaczamy się szczelną skorupą i według nas nieprzenikalnym pancerzem. Myślimy, że tym samym zapewniamy sobie względną odporność. Zła wiadomość - gówno prawda… Na pewne rzeczy nie jesteśmy i nie będziemy przygotowani…Nie mam tu na myśli takiego banału jak ”koniec świata” bo to akurat każdy z nas przeżywał już kilkakrotnie… Rutyna. Mam na myśli prawdziwie dramatyczne wybory, które znamy tylko z lektur okresu romantyzmu. Wybór mniejszego zła. Wybór ten jest według nas wyborem nieracjonalnym i nieuczciwym. Niestety jednak często bywa konieczny… Nikt z nas nie jest na to przygotowany.  Nie przygotowują nas na to rodzice, szkoła, ani tym bardziej kultura, w której żyjemy. Może trochę polityka, w której wybieramy między trądem, a rzeżączką… O patologiach jednak pisał teraz nie będę.
Są chwile, że człowiek chciałby schować głowę w piasek. Przeczekać trudny czas. Odwlec podjęcie decyzji, którą musimy podjąć. Zaraz jednak zdajemy sobie sprawę, że ucieczka nie jest do końca uczciwa, że nie rozwiąże problemu. Uciekając przed decyzją będziemy w konflikcie z własnym sumieniem, a problem wcześniej czy później dogoni nas i uderzy ze zdwojoną siłą. To takie odwlekanie nieuniknionego. Boimy się podjąć jakiekolwiek działanie sądząc, że problem sam się jakoś rozwiąże bez naszego udziału. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że brak działania jest również jakąś decyzją. Decyzją obarczoną odpowiedzialnością i ryzykiem błędu. Złego wyboru możemy dokonać zarówno poprzez działanie jak i zaniechanie.
Nie żyjemy w próżni. Nasze decyzje bardzo często dotyczą pośrednio lub bezpośrednio innych osób.  Tu zaczyna się prawdziwy problem. Czasami ciężko dokonać wyborów, które będą zgodne z naszymi pragnieniami i jednocześnie nie będą krzywdziły, nawet pośrednio innych osób. Czasami w pewne sytuacje zostajemy wplątani przypadkowo, a mimo wszystko zmuszeni jesteśmy do podejmowania bardzo trudnych decyzji. W takich sytuacjach „złoty środek” nie zawsze jest oczywisty i nie zawsze łatwo go znaleźć. Kto rozpisze na to wzór, może spodziewać się nagrody Nobla. Może nie z matematyki, ale na pewno pokojowej nagrody Nobla.
Ja puki, co nie mogę pochwalić się znalezieniem wzoru na podejmowanie właściwych wyborów. Nie jestem nawet blisko jego znalezienia. Podejmując decyzje podejmuje je zgodnie z własnym sumieniem. Podejmuje je tak żebym mógł stanąć przed lustrem i bez obrzydzenia spojrzeć sobie w oczy. Nie gwarantuje to jednak sukcesu. Sumienie, wbrew opiniom pewnej wpływowej instytucji nie jest wewnętrznym głosem boga w naszych sercach. Bóg zgodnie ze swoją definicją nie powinien zawodzić, sumienie natomiast nie jest niezawodne.
   Podobnie jak inni żyję po raz pierwszy, więc popełnianie błędów jest ryzykiem, z którego istnieniem muszę się liczyć. Staram się jednak ze wszystkich sił minimalizować straty. Głównie straty, które mogą ponieść osoby, których dotyczą moje decyzje. To cholernie trudne. Nigdy tak naprawdę nie wiemy co myśli i czuje inna osoba. Nie wiemy, więc jak może zareagować na nasze działanie. Łapę się na tym, że w pewnych sytuacjach, mam świadomość, że podejmując decyzje, które dają mi szansę na szczęście, mogę pośrednio skrzywdzić inne osoby. Krzywdząc inne osoby czuję wyrzuty sumienia, a to nie pozwala mi być szczęśliwym. Kwadratura koła. Paranoja. Pożar morza…
Nie wiem, może jest to wynikiem podświadomego strachu przed braniem na siebie odpowiedzialności za życie innych. Może generalnie strach przed podejmowaniem poważnych decyzji. Sam nie wiem. Dorosłość jest chyba przereklamowana. Przed uzyskaniem pełnoletności powinni ostrzegać jak przed alkoholem, narkotykami i braniem leków bez konsultacji z lekarzem lub farmaceutą.


Let's Rock!

No i stało się. Założyłem bloga. Ja, który nie posiada nk, fb, twittera i innych współczesnych wynalazków, bez których posiadania podobno dziś się nie istnieje. Sam nie wiem czy to dobra decyzja, ale nosiłem się z tym zamiarem od dłuższego czasu. Chodziło mi to po głowie, deptało po piętach i siedziało na wątrobie, więc musiałam to zrobić. Nie miałem wyjścia. Z pewnymi rzeczami nie sposób walczyć. Cytując klasyka "czasami człowiek musi, inaczej się udusi" :)  Ja właśnie czasami muszę. Czasami czuję potrzebę żeby wykrzyczeć coś światu, podzielić się swoją radością, a czasami również frustracją. To chyba pewna forma ekshibicjonizmu. Duchowego, puki co niekaralnego :)  Blog, jeżeli faktycznie będę go prowadził, będzie taki jak ja. Słodko-gorzki. Znajdzie się też pewnie odrobina pieprzu pod postacią ironii, sarkazmu i odrobiny cynizmu...